Odkąd pamiętam uciekałam przed robieniem sobie zdjęć. Wyznawałam zasadę "aparat twój wróg!" i zwyczajnie nie lubiłam oglądać się na fotografiach. Dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta: kompleksy. No, ale kto ich nie ma, hmmm...
Pewnego dnia przeglądając strony na Facebooku trafiłam na pewien projekt skierowany do kobiet plus size (tak, jestem taką kobietą) polegającym na wzięciu udziału w sesjach zdjęciowych. Przez kilka dni biłam się z myślami czy wysłać zgłoszenie i przejść metamorfozę. Po głowie chodziły mi myśli typu "Co ludzie powiedzą?". Na dodatek właśnie zaczynałam staż w swojej pracy. Zdecydowałam się jednak zaryzykować. Udało się i powiem wam, że przeżyłam jedną z najwspanialszych przygód w swoim życiu. Poznałam bardzo profesjonalną ekipę, w której skład wchodził fotograf, wizażystka i fryzjerka. Wzięłam udział w kilku sesjach zdjęciowych w różnych miastach. Najbardziej wyjątkowe było chodzenie boso w czerwonej sukni po ulicach Warszawy. Innym razem przeniosłam się w czasie do lat 20tych i spędziłam kilka godzin jako plażowiczka. Każda sesja to inne wcielenie, nowa fryzura i makijaż. Pamiętam, że na początku bałam się spojrzeć w lustro po zakończeniu stylizacji, ale gdy już to zrobiłam... Widziałam inną siebie, w pozytywnym znaczeniu tego słowa.
Jeśli ktoś z was będzie miał okazję wziąć udział w sesji zdjęciowej, lub ma pomysł i możliwości, żeby zorganizować coś samemu to bardzo polecam! W naszej rodzinie piękne zdjęcia robi moja młodsza siostra, z której sukcesów jestem bardzo dumna. To właśnie ona jest autorką zdjęć, którymi się dzielę (no poza tym z prawej strony, bo jest z gazety).
Komentarze
Prześlij komentarz