MOJA CZESKA WIELKANOC

Tak się złożyło, że tegoroczne święta spędziłam w Czechach. Była to chyba pierwsza Wielkanoc bez mojej rodziny. Przyznam, że czułam się trochę dziwnie, ale postanowiłam też zorganizować sobie czas jak najlepiej.

W piątek razem z innymi wolontariuszami wybraliśmy się do miejscowości Kutna Hora. Jest to absolutne "must see" w Czechach. Miasto nie jest bardzo duże, ale za to bogate w przepiękne zabytki i widoki.




Obejście wszystkich najważniejszych miejsc zajęło nam parę godzin. Trafiliśmy też na wielki jarmark świąteczny z przeróżnymi stoiskami pełnymi tradycyjnego (i nie tylko) jedzenia oraz wesołe miasteczko.


W sobotę wybrałam się do polskiej Kudowy po świąteczne zakupy. Z półek wybrałam mazurka, baranka, jajka i składniki do sałatki. Ten dzień upłynął mi na przygotowaniach do niedzielnego śniadania i obiadu.

Przyznam, że w tym roku nie miałam koszyczka, ale zjadłam jajko i kawałek chleba na śniadanie. Zastawiłam sobie stół i jadłam popijając wszystko łotewską herbatą. Znalazłam też czas na Skype z rodziną. Po południu wybrałam się do koleżanek na międzynarodowe świętowanie. Na stole znalazły się sałatki, chleb oraz ciasta. Miło spędziłyśmy czas rozmawiając o tym jak spędza się Wielkanoc w Niemczech, Polsce i Litwie.

Poniedziałek to już w 100% czeskie świętowanie. Całą grupą chodziliśmy od domu do domu naszych współpracowników śpiewając piosenki. W zamian dostaliśmy jedzenie, picie i słodycze. W poniedziałek każdy chłopiec i mężczyzna nosi ze sobą rózgę, którą smaga dziewczęta by były zdrowe i młode. W Nachodzie nie ma zwyczaju polewanie się wodą w poniedziałek. Dodałam to jednak do naszych obchodów i każdego oblałam jej małą ilością ;)  W sumie przeszliśmy tego dnia 15 km spędzając wspólnie czas, śmiejąc się i delektując czeskimi przysmakami.

Tak wyglądała moja zupełnie nowa Wielkanoc. Z jednej strony cieszyłam się, że mogę spróbować czegoś nowego, ale bez wątpienia następną spędzę w gronie rodziny.

Komentarze